Zaskoczenie Niemców było zupełne. Akcję odbicia polskich więźniów przeprowadzono bez jednego wystrzału! Tego czynu dokonała zaledwie garstka żołnierzy, 15 stycznia 1945 roku ratując 42 polskich patriotów. Nikt z ocalonych już nie żyje. W 2004 roku odszedł Jacek Paszyński, ps. „Wiarus”, nie ma także wśród nas Tadeusza Studzińskiego ps. „Kurzawa” – głównych bohaterów tego mało znanego epizodu II wojny światowej.
Kiedy klęska Niemców wydawała się kwestią czasu, wycofujący się okupant dokonywał ostatnich aktów bestialstwa, których celem było już tylko zatarcie śladów przerażających zbrodni. Tak miało być także w Zakopanem. Dla pojmanych partyzantów Niemcy przygotowali już groby, co nie dawało złudzeń co do przeznaczonego im losu. Dlatego zimujący w Zakopanem pluton AK „Kurniawa”, z oddziału „Chełm”, podjął decyzję o niezwłocznym odbiciu więzionych żołnierzy oraz innych przetrzymywanych osób.
„Przewieźli więźniów z katowni „Palące” na Nowotarską” – niespodziewana informacja o transporcie więźniów wpłynęła do sztabu Armii Krajowej. Była to długo oczekiwana szansa uwolnienia pojmanych przez okupanta kolegów.
— Potrzeba mi sześciu ludzi do tej operacji — zwrócił się kpt. (późniejszy płk.) inż. Tadeusz Studziński (ps. „Kurzawa”) do żołnierzy swego oddziału. — Odbijemy naszych.
Była zima 1945 roku, styczeń. W celach przy ulicy Nowotarskiej 37 w Zakopanem 42 uwięzionych (w tym: 39 żołnierzy AK) oczekiwało na swój „smutny koniec” – jak po latach wspomni Jacek Paszyński. Był on wtedy wśród nich, jeden z niezłomnych partyzantów pojmanych przez Niemców. Do zaplanowanej egzekucji (zbrodni wojennej de facto i de iure) pozostały godziny. Nie było czasu do stracenia.
Polscy żołnierze starannie planują akcję.
— Niemcy mają swój specjalny system – tłumaczy kapitanowi „Kurzawie” jeden z informatorów. — Trzeba zadzwonić dwa razy, wtedy otworzą.
Dowódca oddziału decyduje się wykorzystać te informacje.
Po zapadnięciu zmroku polscy żołnierze zbliżają się do więziennej bramy. Ulice są opustoszałe, a lampa nad wejściem szczęśliwie nie działa. Dwa razy dzwonią Polacy, by uśpić czujność niemieckich strażników. Panuje jednak przeraźliwa cisza. A nuż Niemcy dowiedzieli się o akcji, a teraz oczekują z zasadzką? W serca żołnierskie wkrada się niepokój. Wreszcie szurają ciężkie niemieckie buty.
— Wer ist da? [Kto tam?] — głos niemieckiego strażnika jest nieufny. Wreszcie bez pośpiechu otwiera więzienną bramę. Teraz albo nigdy! Akowcy z całej siły napierają na drzwi i wpadają do środka.
— Hände hoch! [Ręce do góry!] — krzyczą hurmem. Całkowicie zaskoczeni Niemcy rozstępują się w popłochu. Strażnicy zostają natychmiast spacyfikowani. Nie mieli nawet czasu dobyć broni. To wielki sukces operacji, przeprowadzonej błyskawicznie i bez żadnych niepotrzebnych ofiar. Kolejno otwierane są cele więzień. Nagle słychać wołanie z głębokości lochów piwnicznych.
— Kurzawa! To ja, Wiarus! Otwierajcie! — to uradowany Jacek Paszyński poznaje głos swego kapitana — Wiedziałem, że przyjdziecie!
Radości nie ma końca, nie może jednak przyćmić zdrowego rozsądku. Pod osłoną nocy 42 ocalonych zostaje przetransportowanych do kwatery we wsi Ciche, gdzie mogą bezpiecznie doczekać zbliżającego się wielkimi krokami końca najstraszliwszej z wojen.
Akcja w Zakopanem przeszła do historii jako jedna z największych drugowojennych operacji przeprowadzonych przez AK w polskich górach. Pamięć o niej jest pieczołowicie kultywowana przez zakopiańskich górali. W stolicy Podhala co roku mieszkańcy oddają część bohaterom tego mało znanego, ale przecież niebagatelnego epizodu wojny.
Wojciech Paszyński
(Źródła: Jacek Paszyński, ps. „Wiarus”, Adam Leśniak, ps. Puchacz, Łukasz Razowski, https://z-ne.pl/s,docid,40502,akcja_bez_jednej_kuli.html; Gazeta Krakowska – www.gk.pl – 2010/01/22, https://podhale24.pl/rozmaitosci/artykul/5101/64_lata_temu_partyzanci_AK_quotKurniawaquot_uwolnili_z_zakopianskiego_wiezienia_42_osoby.html)
III Millenium 2023. Wszystkie prawa zastrzeżone.